niedziela, 26 października 2014

Relacja z jesiennego spotkania blogerek w Krakowie

Witajcie :)



Już 6 dni temu (20.10- poniedziałek), miało miejsce jesienne spotkanie blogerek w Krakowie. Odbyło się we włoskiej restauracji Cosa Nostra. Menu zachęcało do zjedzenia, makaronu na śniadanie, albo pizzy, no i oczywiście wypiciu kawki.

A jak kawka to i dużo rozmowy w miłej atmosferze :)


Zdjęcie od Ani
Jak już zdążyłyśmy się nagadać, to zawitały u nas bardzo miłe Panie z firmy VIPERA Cosmetics . Jedna z Pań, wykonała makijaż na naszej Anetce, odpowiadając na wszystkie nasze pytania i wątpliwości. Aneta po ukończeniu makijażu, wyglądała obłędnie :)

 Anetka Przed
w trakcie
Po :)
Druga z Pań zaprezentowała nam lakiery do paznokci, opowiadając co do czego i z czym ;)
Mogłyśmy się wszystkim maziać, gdzie chciałyśmy i czym chciałyśmy :)

Zdjęcia od Ani :)




Partnerzy spotkania:



 Nie rozdrabniając się pod każdym zdjęciem, napisze że zdjęcia mam od Anetki, z racji tego że mój aparat zrobił zdjęcia nie godne pokazania ;)







Zdjęcie od Anetki:)

  • Ania –http://kobietywpewnymwieku.blogspot.com/


  • Mariola –http://sprawdzaneipolecane.blogspot.com/


  • Ewelina –http://wkuferku.blogspot.com/


  • Agnieszka –http://nasze-testowanie.blogspot.com/


  • Aneta-http://ipodajtodalej.blogspot.com/


  • Za aparatem Zebra-http://zebratestuje.blogspot.com/


  • Oraz Kinga-http://mamalaurkitestuje.kajzarowie.net/, która była z nami niestety tylko myślami :( mam nadzieje że kiedyś się uda nam spotkać :)

Bardzo mi było miło się z Wami spotkać :)

piątek, 17 października 2014

Carmex Classic

Cześć :)
W moje ręce jakiś czas temu, wpadł balsam Carmex Classic, ale co się będziemy rozdrabniać - wpadł (że tak to ujmę) w trzech rożnych formach podania ;)


  • Słoiczek



  •  Tubka


  • Sztyft

Dla mnie bomba :D
Mam manie zmieniania, torebki na plecak, plecaka na torebkę i zapominania przerzucenia balsamu, dlatego też z reguły zostaje bez i w drodze czuje rozczarowanie, że nie mam czym nawilżyć ust...

Ale dzięki firmie Carmex, teraz już nie mam tego problemu ;)
W torebce noszę sztyft, w plecaku tubkę a słoiczek z związku z mniejszą higieną użytkowania, trzymam przy komputerze :)- przy którym widzę, największe zużycie :P widać co robię najczęściej ;)

Działanie Carmexu myślę, że większość z Was zna, ale dla tych którzy nie mieli styczności (dla mnie to premiera, bo moim ulubieńcem jest Tisane ), juz tłumaczę :)

Nawilża rewelacyjnie, przy spierzchniętych, wysuszonych, popękanych ustach, wystarczy jedno zastosowanie (najlepiej na noc), żeby poczuć ulgę i zobaczyć efekt!

Po posmarowaniu ust, czuć delikatne chłodzenie i mrowienie, ale przechodzi po około 5 - 10 minutach, ja osobiście lubię to uczucie :)
Efekt nawilżenia, utrzymuje się długo :)

Zdecydowanie produkt godny wypróbowania! 


niedziela, 12 października 2014

Bio Soja, czyli próbuje coś ukucharzyć...

Od Koneser Zdrowia otrzymałam soje, i wierzcie mi lub nie, bladego pojęcia nie miałam co mam z tego zrobić :P


Leżało i czekało znalazłam kilka pomysłów, ale wszystkie łączyły się z tym, że trzeba ją namoczyć minimum 8 godzin ..... jak mam czekać 8 godzin, to mi się nie chce, bo jak na moczę to muszę zrobić - a ja wiem co będę  robić za 8 godzin ?? :P Może akurat z pracy zadzwonią?? :P

Doczekało się! udało się weekend telefon wyłączyłam (dobra żartuje), ale na szczęście wykonanie wyszło w jeden dzień, rano namoczyłam, wieczorem zrobiłam. Miało czas się przegryźć przez noc, ale przynajmniej gotowe było :)

A co takiego zrobiłam?

Otóż: Soję po bretońsku :P

Mielić mi się nie chciało, a  mogłam zrobić pasztet sojowy, a że leń jestem no to poszłam na łatwiznę :P

Dokupiłam kiełbaskę boczek wędzony. Pokroiłam, podsmażyłam, soja  ugotowała się sama (godzinkę) potem wrzuciłam podsmażone towarzystwo do gara z wodą i soją doprawiłam, do smaku, dodałam przecier i tadam otrzymałam sojkę po bretońsku. Na koniec zagęściłam wodą z mąką.

Zapachem przypomina fasolkę, ale jak się okazało, mój misiu (ten większy)- fasolka tak , ale soja to już nie. (Jak to określił - ta soja przez chwile jest pycha, ale po jakimś czasie jest dziwna w smaku).
No i kombinuj obiad dla jednego domownika :P
My z młodym zjedliśmy ze smakiem, a duży wybrzydza ...pfff :p

No cóż, trudno się mówi.

Teraz jak bym soje miała, to zrobiła bym pasztet, bo bardzo mnie ciekawi smak takiego pasztetu z soi.
Jedno jest pewne po bretońsku to mogę zrobić, ale fasolkę bo całego gara nie wepchnę w młodego :P i w siebie :)




Najpiękniejsza może mi nie wyszła, ale to moje pierwsze danie po bretońsku, w życiu nawet fasolki nie robiłam i mimo zdania misa dużego uważam, że było dobre nie wyśmienite , ale po prostu dobre :)
A soję trzeba lubić :)

czwartek, 9 października 2014

Le Petit Marseillais - próbki

Kiedy to było nawet nie pamiętam :P kampania ambasadorska wielki szał. Oczywiście ja się nie dostałam do kampanii, ale próbki otrzymałam od Agi i wygrałam u Rewelki. Dziękuje Wam dziewczyny :D

Teraz nasuwa się pytanie, czy bardzo cierpię w związku z tym, że się nie dostałam ?


Otóż- nic a nic, nie cierpię .



Kremowy żel pod prysznic-kwiat pomarańczy:


Konsystencja za rzadka, słabo się pieni, słabo nawilża, ładnie pachnie, ale do momentu spłukania, bo potem już kompletnie nic nie czuć. Nie wydajny.  Wiem miałam tylko próbki, ale spotkałam się z takimi próbkami, które były wydajne i po spłukaniu woda zostawał zapach i nawilżenie, tu nic takiego nie odnotowałam..przereklamowane jak nie wiem...A szkoda, bo zapach ma dość ciekawy, z takim nie miałam jeszcze styczności.


Mleczko Nawilżające do bardzo suchej skóry:

Tu przyznam, że jest lepiej. Mleczko ma konsystencje...mleczka nie-e, raczej balsamu, ładnie się rozsmarowuje, zapach mi się bardzo podoba i o dziwo utrzymuje jakiś czas na skórze. Jeżeli chodzi o nawilżenie, to miałam lepsze nawilżacze ;) tak więc nie jestem pewna czy ktokolwiek z "Bardzo suchą skórą " odczuł by ulgę na dłuższą metę, chyba, że ma tylko trochę suchą :P


Bardzo dziękuje Wam dziewczyny, za możliwość przetestowania próbek, bo przynajmniej wiem, czy mi odpowiada czy nie i na tym zaoszczędzam kasę :D 

Miłego dnia :) 

środa, 8 października 2014

Yodeyma Paris - pachniemy :)

Wiem, wiem ja zawsze na czasie :P
Było by wcześniej gdyby, na początku sierpnia jak zamówiłam sobie u nich perfumy, moje zlecenie zostało zrealizowane. Zdziwił mnie fakt, że moich jeszcze nie ma, a koleżanka już dostała.... zamawiałyśmy w tym samym dniu...hmmm

Nie omieszkałam zgłosić się jeszcze raz, na mojego A, a że on ma perfum od.... to zamówiłam sobie -A co!
Nie minęły, no dobrze może minęły 2 tygodnie -tadam, poczta, przesyłka i mam :D
Załamana faktem, że nie przyszły te pierwsze, zgłosiłam się jeszcze raz i otrzymałam równie szybko następne :) teraz przynajmniej, nie czuję się oszukana ;)


Mój misiu zamówił mi ;)

Fruit- Nuta zapachowa "szyprowa" cokolwiek to oznacza bo się nie znam :P
Szyprowo-owocowa, kwiatowa,soczysta.
Zapach dla mnie rewelacyjny! 
Zapach trwały,  nawet po 3 dniach na szaliku mocno wyczuwalny.

Na tej buteleczce kiedyś był napis FRUIT, ale się wytarł od noszenia w torebce, widać że go wymęczyłam :P

Dela-  nuta zapachowa "kwiatowa" 
kwiatowo- aldehydowa, drzewna, nuty mchu.
Ten zapach również mi się bardzo podoba, chodź jest zupełnie inny.


Tutaj napis jeszcze żyje ;)

Perfumy można nabyć tutaj :)

wtorek, 7 października 2014

Simpy Beautiful - łagodny płyn do demakijażu

Cześć :)
Nie lubię jak płyny do demakijażu podrażniają moje oczyska, w związku z tym lubię trzymać się produktów, które już mam wypróbowane na własnych patrzałkach. Do moich ulubieńców należy, płyn biedronkowy, który większość zna i również sobie chwali :)
Czy coś się zmieniło ? 



Płyn do demakijażu od Forever Young którym można zakupić w  sklepi Taovital Simply Beautiful Cosmetics Make-up Remover , jest płynem łagonym, więc tu się nie bałam o to że będzie szczypać, podrażniać co za tym idzie - oślepiać, ale czy poradzi sobie z tuszem kredką ect.?

Otóż tak! Radzi sobie bez zbędnego pocierania, wystarczy zwilżyć płatek kosmetyczny, przyłozyć do oczka, a za moment przejechac wyżej wymienionym po oczku. 
Wszystko schodzi bez najmniejszego wysiłku! wodoodporne specyfiki również :)
Oczka nie szczypią, widzenia nie ogranicza. 
Ten płyn jest rewelacyjny!

A wracając do tego, czy coś się zmieniło co do moich ulubieńców to śmiało mogę powiedzieć : Zdecydowanie Tak!

Opakowanie to 100 ml, płynu o konsystencji wodnistej bezzapachowej (dla wrażliwych na zapachy idealnie się nada), wydajny, otwór idealnej wielkości, nie wylewa się za dużo, ani za mało.
Nie pozostawia lepkiej warstwy, na skórze, i super oczyszcza. 



Koszt to 28,90 zł za 100 ml.

Szczerze polecam, wypróbować go na sobie :)

poniedziałek, 6 października 2014

Astra Rooibosy zielone :)

Wiem że dużo osób się załapało, do testowania tych herbatek i większość już napisała swoją opinię, ale ja z powodu braku czasu na cokolwiek, jak zawsze jestem na szarym końcu. 
Nie załamując się nadrabiam w wolnej chwili, czytaj siedzę w domu z chorym dzieckiem to postów przygotuje na tydzień :p


A co jak nie Zielony Rooibos, umili mi siedzenie przy komputerze? No tak oczywiście że kawa, ale ileż można jej wypić ? :P

Tak więc ja siedzę i piszę spożywając Rooibos Trawa cytrynowa, a Młody ogląda bajki i wypija oblizując się, kawę zbożowa, popijając Rooibosem z mięta (dzieci mają dziwne smaki :P )- Jak pytam czy mu smakuje to mówi że pycha ...:]

Osobiście jestem smakoszem zielonej herbaty (ogólnie herbaty!), którą potrafię pić w ilościach niezliczonych, a im większy mam wybór, tym gorzej mi wybrać. 

Zielona herbata ma to do siebie, że jest gorzka, ale ja należę do osób pijących herbatę bez cukru- a już na pewno zieloną, bo to profanacja zielonej herbaty, niszczyć ją cukrem :p takie moje osobiste zdanie. No i każdą zieloną pijam gorzką, a pod koniec kubka to już mi pyszczydło wykrzywia, tak wiem, jestem masochistką ;) 

Herbata Rooibos jest inna! Jest delikatna, nie czuć w ogóle żadnej goryczy od początku do samego końca! 
Herbatki są zapakowane w folijkę, które powodują, że aromat nie ucieka mimo, iż jest otwarta już miesiąc.
Po otworzeniu, foli uderza nasz nos, przepiękny aromat, odpowiadający za smak herbaty.
Jak zalałam sobie pierwsza herbatkę (trawa cytrynowa), to się rozpłynęłam...ten zapach i.. smak również dobrze wyczuwalny! a to się nie zawsze zdarza.



Miętowa jest również pyszna i w zapachu nawet bardziej aromatyczna- wiem, bo dziś robiłam obie na raz i przeważał zapach Świeżej Mięty, takiej prosto z ogródka! 
Nawet mięta, ta co ją w aptece się kupuje, jak dla mnie jest sztuczna, w porównaniu do tej w Rooibosie.  

Nie zawierają kofeiny, a zawierają, witaminę C oraz minerały :)

Jak ktoś lubi zieloną herbatkę, to polecam wypróbować :)

Herbatki orzynałam, za sprawą Astra-Klub Odkrywców Dobrego Smaku i bardzo dziękuję, za możliwość przetestowania tych pysznych herbatek :)



niedziela, 5 października 2014

Krynickie spa-serum borowinowe do rąk

Cześć :)
Dziś napiszę o serum borowinowym do rąk, które otrzymałam od Krynickie Spa.


Od producenta:
jest przeznaczone do pielęgnacji suchej, szorstkiej skóry dłoni. Odpowiednio dobrane składniki aktywne sprawiają, iż serum nawilża skórę oraz wspomaga jej regeneracje. Wygładza, natłuszcza i łagodzi podrażnienia.

Moja opinia:
Serum zamknięte jest, w nietypowej kształtem tubie, Otwarcie standardowe- na klik. 
Konsystencja typowego kremu, ale jest mega wydajne, bo naprawdę nie wiele potrzeba, aby efekt był WOW i do tego długotrwały! Wiem co mówię ;) Mam strasznie zniszczone dłonie, od używania detergentów, o czym większość już wie, a to serum po jednym zastosowaniu, otula moje ręce warstewka, miłą w dotyku nie tłustą, nie lepką. Po prostu rewelacyjne serum! Lepszego kremu do rąk nie miałam !
Owszem, może nie wchłania się w sekundę i potrzeba jest w smarowania owego serum, ale efekt gwarantowany! Jestem nim oczarowana.
Zapach ma... hmm, chyba borowinowy,(mydło borowinowe, podobnie pachnie) bardzo przyjemnie pachnie, dla mnie zapach nie jest drażniący.



Ja osobiście nie znalazłam ani jednej wady, nawet cena jest nie zła bo 10,99 zł. a przy wydajności i skuteczności, tego serum, kremy za 5 zł wole odstawić i kupić sobie serum :)
Szczerze polecam ten produkt :)

piątek, 3 października 2014

Omega med odporność + bidon

Cześć :)
Sezon chorobowy u siebie w domu, uważam za otwarty. Tym razem nie tatuś, nie ja, tym razem Młody.
A ja sezon rozpoczęty, to i wspomniana post temu woda morska w ruch poszła oraz Omega med odporność w saszetkach.



Nie pierwszy raz mamy styczność z tym produktem, ale to nasz pierwszy raz  jeżeli chodzi o wydanie w saszetkach.

I co Wam powiem to Wam powiem- jest lepszy od tranu (co potwierdza to nasza pani pediatra i farmaceuci).
Kwas DHA zawarty w omega med jest pozyskiwany nie z wątroby rekina, tylko z alg, dzięki czemu jest bezpieczniejsze i bardzo dobrze tolerowane, nie wspominając o smaku ;)
Jest bardzo gęsty, bardzo słodki i zawsze po synku łyżeczkę oblizywałam :p teraz nie mogę, bo saszetkę wyciska na lewą stronę i nic mamusi nie zostawia ;) ( oczywiście oblizując się )
zalecana dawka to 1 raz dziennie, co nie przeszkadza, synusiowi upomnieć się w trakcie dnia że chce jeszcze.
Jeżeli chodzi o skuteczność, to potwierdzam, że  działa. Odkąd stosujemy (w okresie jesienno zimowym, wczesno- wiosennym od zeszłego roku ) to zauważyłam, że krócej choruje i rzadziej łapie infekcje.

W przedszkolu synek ma koleżankę, która zażywała od samego początku omega med i pierwsze choroby jakie zaliczyła to w przedszkolu, po 3 latach, ale w przedszkolu to norma i cudów nie ma.

Z czystym sumieniem polecam ten produkt!
Może do najtańszych nie należny, ale są czasem 10 zł różnice w cenach, najlepiej cenowo wychodzi w aptece słonecznej albo internetowej :)

Pierwsze opakowanie w postaci butelkowej kupiłam za 38 zł O.o a w słonecznej 28 zł jest różnica ? :p
Widziałam że za niecałe 20 zł można już nabyć :)

A w moim zestawiku znalazł się również bidon plastikowy, z którego synuś bardzo się ucieszył :)




W ten weekend biorę się za zaległości na Waszych blogach bo wstyd jak się ociągam... 
 Miłego wieczorku :)