wtorek, 29 kwietnia 2014

Corine de Farme Delikatny żel myjący

                  Bez zbędnych wstępów nadrabiam zaległości ;) 
                 
                                          Wpadło w me łapki takie o to cudo:
Od producenta:
Zawiera on unikalne połączenie wyciągu z aloesu i bambusa, znanych z właściwości odświeżających, wygładzających i łagodzących naskórek. Żel zmiękcza i nawilża skórę sprawia że jest odświeżona, miła w dotyku i przyjemnie pachnąca. Ma pH neutralne dla skóry.
Kremowe żele pod prysznic Corine de Farme gwarantują optymalną tolerancję i idealną pielęgnacje skóry:


  • Formuła żelu składa się z 96% Naturalnych składników
  • Bez parabenów, bez mydła, bez barwników
  • Hipoalergiczny.Opracowany pod kontrolą farmaceutyczna.

                                                                     Teraz kilka słów ode mnie :

Żel jest przeznaczony do mycia ciała i włosów i tak też został przetestowany :)
Włosy mojego dziecka są mało wymagające, bo krótkie, więc jedynie co mogę napisać,to to, że fajnie się pieni, dobrze usuwa brudek i ładnie łepetyna po nim pachnie.
Na swoich włosach nie przetestuję, po pierwsze mam za długie [jeszcze by mi się za szybko skończył ten żel i co by było ;)] po drugie wole jednak jakimś szamponem- szamponem z przeznaczeniem do mycia samych kłaków ;) Nie jestem przekonana do specyfików 2 w 1 , bo się poplątam czy coś ;)

Ciało:
Wsadziłam bączka do wanny i się myjemy po pierwszym namydleniu nie czułam żadnego "WOW" , ale po drugim doznałam szoku jak przejechałam ręką po pleckach młodego i wtedy to było "Bardzo WOW" Mięciutki gładziutki [teraz dopiero, wiem co znaczy definicja słowa: "gładkie jak pupcia niemowlaka"chodź zmieniła bym na plecy;)]
Świetny, Świetny, Świetny!!!
I Duuuuży :)
Do tego wydajny, nie tylko przez to że jest duży. Ma pompkę i jest przez to wygodny w obsłudze.Ma bardzo przyjemny, nie drażniący noska zapach. Konsystencję kremową, taka w sam raz, nie spływa z ręki i fajnie się rozprowadza. Nie podrażnia, co widać już po samym składzie. I rewelacyjnie nawilża :)

Ma przy tym, bardzo przyjemną cenę, bo coś koło 15 zł za 750 ml.
Fajnie prawda :)

Wracam do żywych :)

Jupi ! :) Zakupiłam sobie czytnik do kart :D  tyle zamieszania i opuszczania zamiast jechać i kupić od razu. Myślałam że wyjdzie mnie to drożej, a tu pan do mnie mówi , Uwaga: 10 zł ..pfff, jak ja bym wiedziała, że taki majątek zapłacę, to od razu bym pojechała :P Tak więc wróciłam do świata  blogowania ! Nie wiem jak Wy, ale ja się strasznie cieszę i przyznam że czegoś mi brakowało przez ten czas ...:)
Antywłamaniowe wejście, pewnie jak większość z Was- lubię, z wiadomych powodów ;)

Dziś napiszę recenzję, musu tutti frutti do ciała firmy Farmona .
Mus sobie wygrałam za rozdaniu bloga Ewelinki :)
Po otrzymaniu paczuszki,od razu nie omieszkałam się do niego dobrać :D

Co za zapach,  ....ach, och...  czuć brzoskwinie i mango, taki rześki, kojarzący się z latem. Utrzymuje się na skórze dość długo, chociaż troszkę z czasem delikatniejszy ten zapach, ale mi to nie przeszkadza :)

Konsystencja leciutka jak piórko, świetnie się rozprowadza i dobrze nawilża. Nie do końca się  znam, o co chodzi z tak zwanym filmem ;), ale jeżeli dobrze rozumiem, to zostawia taką bliżej mi nie określona warstewkę, która jest dla mnie całkiem ok, ponieważ się nie lepi, nie ślizga ani nic z tych rzeczy ;)

Wydajność, tu mogło by być lepiej, ale źle nie jest ;)

 Ogólnie produkt bardzo mi przypadł do gustu, śmiało mogę polecić :)

sobota, 26 kwietnia 2014

Alba Thyment- Masło do masażu nagietkowe pole

Hej :)

Nie mogę się zdobyć żeby kupić ten czytnik do karty od aparatu lub kabla i przez to bardzo zaniedbałam bloga :(
Dziś stwierdziłam że spróbuje zrobić zdjęcia telefonem ... bardzo kiepski pomysł, bo nie wyraźne wyszły,do tego stopnia że wstyd było by je dodać :( 
A że udało mi się otrzymać zgodę na udostępnienie zdjęć- nie swoich to tylko dla tego dodaję posta ze zdjęciami :P 
Dziękuję Dorotko jeszcze raz :)
Przejdę do sedna :)



Nagietkowe pole masło do masażu, ale to  fajny wynalazek :) Niezaprzeczalnie - mega wydajne, ślicznie pachnące, nawilżające, pozostawiające skórę mięciutką, gładziutka, pachnącą świeżo -kwiatowo.

Jak sama nazwa wskazuje służy do masażu , ale nie tylko można go używać jako balsam do ciała  z zwłaszcza suchej, super nawilża nie zostawia na ciuchach tłustych śladów, czego się trochę obawiałam. 

Konsystencja jak to masła jest zbita twarda, ale po zetknięciu ze skórą, ładnie się topi i rozprowadza.

Dostałam to cudo od Agi (jak zwykle :P) więc mam problem z rozszyfrowaniem jednej kwestii :p Mianowicie czy to jest "Alba Thyment" czy to jest " Balsamique". Jak szukam po internecie i widzę na zdjęciach pełnowartościowy produkt, to na opakowaniu jest napisane "Balsamique" i tu mój dylemat, bo nie wiem kogo mam wymieniać :p Jedno jest pewne nie ważne kto co, ważne że skutkuje i jest świetne.

Skład ma 99% naturalny zawiera olej kokosowy , masło shea, i olej winogronowy- same tłuściochy :) Składniki te odżywiają skórę i likwidują uczucie szorstkości i napięcia skóry, a ekstrakt z nagietka, łagodzi podrażnienia i stymuluję proces odnowy naskórka 

 Skład: 

Butyrospermum Parkii, Cocos Nucifera, Vitis Vinifera Seed Oil, Calendula Officinalis Extract, Parfum, Daucus Carota Extract, Tocopheryl Acetate, Ascorbyl Palmitate, Lecithine, Geraniol, Hydroxycitronellal, Citronellol, Hexyl Cinnamaldehyde, Lilial, Limonene, Linalool

 Podobno pełnowartościowy produkt można zakupić w okolicach 30 zł za 150 g , w prześlicznym słoiku.
Nabyć go można na pewno tutaj  nie wiem jak z dostępnością stacjonarną.

Mam jeszcze masło shea, ale na recenzje musicie niestety poczekać, ponieważ jeszcze nic o nim nie jestem w stanie napisać :p  
Po za Tym wolała bym już- że tak to ujmę na "swoim" zrobić recenzję. Kabel sobie sprawię i biorę się do roboty :)

 Życzę miłego weekendu :)

sobota, 19 kwietnia 2014

Wesołych Świąt :)

Zdrowych,spokojnych, radosnych i rodzinnych Świąt Wam życzę :) I oczywiście mokrego dyngusa :D i żeby jedzenie poszło .. wiecie gdzie ;)

 Nie mam się nawet jak pochwalić gadżetami które zrobiło moje dziecko , eh ... Po świętach zakupię sobie czytnik to po nadrabiam zaległości :)

 Jeszcze raz Wesołych Świąt :)

środa, 16 kwietnia 2014

Herbata ... jak ja lubię herbatę :)

Związku z padniętym czytnikiem karty z aparatu, pomęczę Was kolejną recenzją herbaty, ponieważ posiadam zdjęcia na komputerze ;) Tylko gotowej do spożycia nie mam zdjęcia, ale to nic prawda ? :)

Dziś będzie to herbata zielona firmy RichMont . Mam ich trzy :
  • Gun powder Green-chińska zielona herbata o wytrawnym smaku i ziołowym aromacie.
  • Green jasmine-wyszukana kompozycja zielonej chińskiej herbaty i płatków jaśminu.
  • Green mint-doskonała zielona herbata  gun power z orzeźwiającą mięta pieprzową.


Właśnie spożywam tą z jaśminem i jest całkiem fana. Jaśmin i wytrawny smaczek ,ach to co lubię. A że to duża torebka, to zaparzyłam ją sobie w mojej wielkiej filiżance i będę sobie ja tak pić i pic :p
Jedyny minus jest taki, że przydał by mi się do kompletu- dzbanek duo ;) parzenie w filiżance jest nie wygodne, a do tego szybko stygnie ... 
Opowiem Wam jak wyglądało zaparzanie pierwszej z cudownej trójcy ;)

Mianowicie poprosiłam mojego A o zrobienie mi herbatki. Postawił wodę poszukał duże coś do zaparzenia, zalał wodą i przyszłam do kuchni . Patrzę ja na blat, a tam powódź O.o . Okazało się że owa torebka działa jak system naczyń połączonych :P i cała woda emigrowała mi z kubka po herbacie i tekturce na blat ....i ani ją zahaczyć ani trzymać bo już cała nasiąknięta.Ta druga już została w naczyniu, ale tekturka cała mokra i nie fajna.I tu daje tej herbacie minusa. Jeżeli chodzi o całą resztę, to jestem zadowolona. I marzy mi się ten dzbanek duo ... bardzo mi się marzy! Może jak w dzbanku się zaparza to jest inaczej, a może tak samo to mało istotne, ale na pewno wolniej stygnie ;) a ja wolę gorącą herbatkę strzelić, zwłaszcza w takie zimne dni jak dziś...  brrrrr

 A wy lubicie zieloną herbatkę ? 
 Miłego końca dnia :)

wtorek, 15 kwietnia 2014

Wielki powrót ...

Witam :) Nadawałam na brak czasu ... teraz dopiero go brak. Sprzątanie przedświąteczne może wykończyć, zwłaszcza jeżeli mały pomocnik pomaga .....bałaganić :/

A teraz streszczę Wam tak krótko, co to było z tym zabiegiem.
Przyjechaliśmy, izba przyjęć powitała nas w miarę szybko, jeżeli można tak nazwać ponad godzinę ;) (jeżeli chodzi o tamto miejsce, to można ). Czekanie na wolne łóżko, trwało znacznie dłużej, bo mniej więcej od 11:30 do 15: 30, a to z powodu dużej ilości, nagłych wypadków. Na szczęście jest tam świetlica z zabawkami i tv, wiec nie było aż tak źle. A do tego młody dostał zupkę w międzyczasie :)
Wszystkie badania i zakrapiania dzielnie znosił, nawet instalowanie motylka chłopak zniósł jak twardziel, w końcu sam sobie miejsce wkłucia wybierał ;)
I wiecie co ?
Mój genialny synuś, na znak protestu postanowił obudzić się z zatkanym nosem, a jak!
W końcu katar dyskwalifikuje, go jako pacjenta nadającego się do znieczulenia ogólnego i grzebania przy oku.
Cwaniak, nie ?  
I tym oto sposobem, znaleźliśmy się z powrotem na drugi dzień.

A teraz, jakie cudne fatum nade mną wisi ...
Tv mi się zepsuło no i tak jakoś do bani :P
A do tego zepsuł mi się czytnik do karty z aparatu i nie mam jak dodawać zdjęć     :(((
Chciałam się pochwalić, jakie to super rzeczy doszły do mnie jak nas nie było i zrobiłam fotki, wsadzam kartę ...no i lipa :(
Jak ja mam teraz bloga prowadzić, ja się pytam?

Koniec na dziś tego zrzędzenia :) Życzę Wam miłego wieczoru :)

środa, 9 kwietnia 2014

Zamieszanie ...

Witam :)
Informuję Was moje kochane czytelniczki iż będę nieobecna do soboty na pewno,w związku z wyjazdem do Katowic w celu korekcji zeza u mojego potomka. Wszystkie zaległości w czytaniu komentowaniu et cetera nadrobię na pewno :)

 A teraz Wam powiem zupełnie nie skromnie, jaka jestem świetna :P
Dziś załatwiłam potrzebne do zabiegu, zaświadczenia od laryngologa (łącznie z zarejestrowaniem się dzisiaj na dziś, chodź w większości miejsc jest czekania 4 tygodnie). Tu jestem z siebie dumna :P Zrobili mu badanie słuchu i niestety wynik nie jest jakiś rewelacyjny, ale to od migdałków najprawdopodobniej. W każdym bądź razie, syn mój był bardzo dzielnym i współpracującym pacjentem :]

I od stomatologa... ale wyprawa... Zostaliśmy odesłani do wykonania panoramy. Tam moje dziecko było równie dzielne i zniósł robienie zdjęcia 2 razy, a że wyszło słabiutkie, jaśniutkie, bo pani bała się go za bardzo naświetlić, to zamiast 55 zł zapłaciliśmy 15 :)  Zaświadczenie wystawione, pierwsza a w zasadzie druga fotka, w promocyjnej cenie- całego uzębienia została nam zwrócona na pamiątkę :P

Pakowanie i całe zamieszanie związane z wyjazdem na zabieg uważam za zakończone .... na dziś jutro od nowa :(

 Tak więc życzę Wam spokojnego końca tygodnia :) i miłego wieczoru :)

wtorek, 8 kwietnia 2014

Herbatka z Lidla

Eh.. jaka mam pustkę w głowie ostatnio, nawet pomysłu do pisania posta brak. Także będzie dziś krótko. Wzięłam się ostatnio za czytanie książek i jakoś tak mnie wciągnęło, że przestać nie mogę :P
A wiadomo jak książka dobra, to i herbatka by się smaczna przydała :)
Tak więc dziś wam przedstawię herbatkę, którą zakupiłam za ... jak dobrze pamiętam 3,50 zł czy nawet mniej:) 
Jest aromatyczna o smaku gruszkowo- karmelowym, pierwszy raz widziałam takie połączenie i nie mogłam się oprzeć wypróbowaniu.
Jest zamknięta w piramidkach i rzeczywiście smakuje gruszkowo i karmelowo . I pachnie pysznie :)

Skład:
Suszone owoce jabłka, suszone owoce gruszki 22%, suszony korzeń cykorii 20 %, aromaty,suszone owoce dzikiej róży, suszone kwiaty hibiskusa 6% karmel granulowany 2%

 Mimo, że czytałam negatywne opinie na temat tej herbaty, że niby smaku nie czuć a ni nic, to ja się osobiście z tym nie zgadzam :p mi herbatka bardzo smakuję. Osobiście czuje i smak i zapach wyżej wymienionych ;)

Miłego wieczoru :)

niedziela, 6 kwietnia 2014

Body Club musująca kula do kąpieli


Następny zakup z biedronki, bo czasem lubię tam coś kupić ;)
Dzisiaj to będzie musująca kula do kąpieli z gratisem w postaci kolczyków. Tak wiem że już to było i że dokładnie w walentynki, tylko ja mam daleko do biedronki, także jestem opóźniona :P
Jak zobaczyłam to stwierdziłam, że 6 zł to nie majątek i można wypróbować, tym bardziej że nie kapałam się jeszcze z kulą musująca więc trzeba to zmienić. A kolczyki zawsze się przydadzą, chodź wole dyndające :P
 Recenzje poczytałam po zakupie owej kuli i trochę przez to zwlekałam z użyciem. Głównie o kolczykach się naczytałam, że bubel że nie równe i że w rożnych kolorach. a co kryła moja kula ?
Moja kula i moja opinia:
Kula jest zapakowana tak porządnie że brak tylko alarmu antywłamaniowego :P Pomęczyłam się trochę i udało się dokopać do kuli właściwej. Zapach przyjemny do mnie uderzył, dla mnie nie był duszący. 
Wrzuciłam ja do wanny i zaczęła buzować i zapach się rozszedł po łazience.
Tak świrowała w kontakcie z wodą .

A takie po zadymie się ukazało :)

 Moje odczucia są mieszane, nawilżyło skórę nie powiem że nie, ale to chyba nie dziwne, bo woda była ...miałam wrażenie że trochę tłusta. Zapach trzymał się na skórze tak około 10-15 minut od kąpania, ale był delikatny , zresztą w trakcie kapania już był mniej wyczuwalny niż przy musowaniu  na początku.  Zostawiła osad tłustawy na wannie co daje jej minus To tyle, o kuli .

A kolczyki  powiem szczerze że trafiły mi się i równe i w tym samy kolorze. takie po prostu małe pikusie .
 Oceniam ja jako nie rewelacyjna, ale nadającą się do użytku ;)
 A tak się prezentują:
 Nie są złe ;) Chodź powtórzę się wole dyndacze :)
Miłego wieczroru :)

sobota, 5 kwietnia 2014

Tak O :)

 Blogger się naprawił i mogłam dołączyć do obserwowanych kilka zaległych blogów :P
A dziś pracujący dzień i własnie odpoczywam po :)
I raczę się  muzyką, w końcu sobota i mogę :P
A ostatnio bardzo spodobał mi się ten kawałek


Bardzo mi się podoba i w ogóle większość jej piosenek mi w ucho wpada .

No to tyle: )  Miłego weekendu :)

piątek, 4 kwietnia 2014

Pazurkowo dwukolorowo

Trochę drażliwy temat ostatnio u mnie, ale co tam :P
Kocham długie pazurki, ale zawsze mam problem z zapuszczeniem,bo moje się łamią, rozdwajają, są miękkie i cienkie. Już było super, bo używałam odżywki nie powiem jakiej, bo o niej innym razem napiszę (pewnie większość i tak wie o którą chodzi :p ), ale zaczęłam bardziej intensywnie "niszczyć" dłonie i paznokcie na tym bardzo ucierpiały. Nawet bardziej niż wcześniej się rozdwajają :(

Zacznę od tego że zdjęcie pomalowanych szponów robiłam już dłuuższy czas temu, więc są mało aktualne, ale to nie ma znaczenia, chyba że dla nie jak patrzę na zdjęcia i mi smutno :P Dobra koniec użalania się nad sobą,  do rzeczy .
Przed Wami dwa lakiery, oba firmy Bell:
Na zdjęciach czerwony lakier wygląda jak czerwony, ale w rzeczywistości  przez buteleczkę jest ciemniejszy 

  • Bell COLOUR BASE (kolor w buteleczce wygląda na ciemniejszy, ale na paznokciach jest czerwony)
  • Bell FASHION COLOUR (tu z kolorem mam większy problem,bo jest hmmm ciemnogranatowy wpadający w fiolet, na paznokciach wygląda tak samo)
Skupie się na  czerwonym na początek. Tak więc kryje super, nie smuży i szybciutko schnie. Ma soczyście czerwony kolor, co bardzo mi odpowiada., ale jak dla mnie zdecydowanie za krótko się trzyma, bo max 3 dni, a to jeszcze jest zależne od tego, co robię, a ostatnio robię znacznie więcej niż zwykle :P
Cena jest mi nie znana , ale lakier polecam :)

A teraz ten ciemnogranatowy- fioletowy. Schnie tak samo szybko jak ten czerwony, z ta różnica że czerwony przy nałożeniu jednej warstwy wygląda i trzyma się, a ten ... smuży, a po max 2 godzinach po prostu odpryskuje . Po nałożeniu 2-3 warstw trzyma się dłużej , bo nawet cały dzień.... a nawet do dwóch dni :P A to wiadomo duży minus.
Tego cena to podobno około 6 zł, ale prawdę mówiąc pewności nie mam.
Prawda że widać różnicę? tu i tu jest jedna warstwa...
Podsumowując: BASE Tak, a FASHION niestety się u mnie nie sprawdził, chodź przyznam szczerze że kolor mi się podoba bardzo :)  Tylko cóż mi po kolorze jak nie ma kiedy malować pazurków, a już na pewno nie codziennie :/

Miłego wieczoru życzę :)

środa, 2 kwietnia 2014

Bajki dla Marysi i Alicji

Tomasz Sakiewicz- dziennikarz, współtwórca i redaktor naczelny "Gazety Polskiej" a od 2011 r. także "Gazety Polskiej Codziennej" . Jest pomysłodawcą  grupy medialnej Strefa Wolnego Słowa, a także współtwórcą Telewizji Republika. Na studiach zajmowała się psychologia kliniczna dziecka. bajki dla Marysi i Alicji to krótkie opowiadania, które pisał dla swoich kilkuletnich córek. Po pewnym czasie uzbierały się z tego kolejne tomiki.

 Na początku byłam trochę niepewna, chodź by z powodu tego iż mam syna ,ale ok w końcu granger i te sprawy :P Zaczęłam czytać pierwsze opowiadanie najpierw sobie i z zadowoleniem stwierdziłam, że jest  uniwersalna :]
 Każde opowiadanie jest skrajnie inne. Jedne pobudza wyobraźnie inne jest zabawne jeszcze kolejne trochę smutne, przykre. W każdym razie każde jedno uczy. I własnie dlatego mi się tak podoba .
Czcionka jest wyraźna, duża, dzięki czemu fajnie szybko bez meczenia oka się czyta.
 W książce znajduje się 22 opowiadania:
  1. Wyprawa na bajkę
  2. Jak dorastają ufoludki
  3. Kłótnia
  4. lepiej być dzieckiem
  5. Anabel
  6. Dobra moneta
  7. Pożegnanie bałwanka
  8. Przygody Almara (dzielą się na 7 krótkich rozdziałów)
  9. Józef i Józefik
  10. Krasnoludek Urwipał
  11. Osiołek szczęścia
  12. Prażynka z Chin
  13. O puszku, co gonił balonik
  14. Cztery misie jeden słonik
  15. Misio z Marszałkowskiej
  16. Co kryje się w lesie
  17. każdy ma swojego krasnoludka
  18. Wróżka Katarzynka
  19. Ucieczka z doliny
  20. Zastępca
  21. Magia Karola
  22. Zamorski gość
Ilustracje są wykonane przez kilku artystów, związku z tym są w różnym stylu. Mnie osobiście się większość podoba, ja wybredna nie jestem i lubię ilustrację piękne wymagające wielkiego skupienia i te proste też.
Mojemu synkowi Bardzo podoba się "wyprawa na bajkę" ,"Jak dorastają ufoludki" i "Lepiej być dzieckiem". A mi każda na swój sposób :) Polecam :)









Autor: Tomasz Sakiewicz
Projekt i opracowanie graficzne: Mariusz Dyduch
Korekta: Anna Willman
Ilustracje: Każdy po trochę ;)
Wydawnictwo: Wydawnictwo M
Literatura: Dziecięca /Młodzieżowa
Ilość stron: 212
Oprawa: Twarda
Wymiary: 200x280mm
Wydana: Karków 2013
Cena:49,90 zł

Się chwalę :)

Fajny dzień dziś miałam, popołudniu zadzwonił do mnie kurier, że ma dla mnie paczkę, a mnie w domu nie ma eh... (w sumie to się nie spodziewałam go tak szybko) umówiłam się z kurierem, co by później przyjechał i tak tez uczynił :] 
 W paczce owej znajdowała się nagroda, którą wygrała u Ewelinki z bloga echantillons-tests.blogspot.com :) Bardzo dziękuję :) 
Swoją drogą baaaardzo szybko przesyłka doszła  :)

A oto co wygrałam :
Joanna Peeling myjący czarna porzeczka, Farmona mus do ciała tutti frutti oraz Naturalna.eu mydełko.
  
A dostałam oprócz tego, za co Ewelinko bardzo dziękuję :
2 próbki kremu opalizującego ziaja i mydełko o zapachu kadzidełka .
A całość się prezentowała jak to z synkiem stwierdziliśmy: " w chrupkach", tak:
Prawda że pięknie :]
 Ale ze mnie chwalipięta :P
 Mus musiałam od razu rozpieczętować powąchać i w ogóle i jest zapach mega bombowy już zabrałam się za testowanie :) Nnie długo recenzja :)